wtorek, 28 września 2010

...3§!...x¨ùµ*... ...

Nie poinformuje, ze wylaczaja nam prad. Powiem, ze czasami go wlaczaja, jak np dzisiaj miedzy 11 a 15, no i teraz, o 24.

W zwiazku z tym udaje sie w niebyt, pa, pa.

niedziela, 26 września 2010

Wspomnienia c.d.

Wzielo mnie, nie wiedziec czemu na wspominanie. Planowanie rowniez bardzo intensywnie mi towarzyszy. Mieszajac jedno i drugie, wyszlo mi takie cos.

Niedlugo slonce zakresli kolo. Znajde sie rowno rok, od rozpoczecia leczenia.
Droga Basiangho, czekam na Ciebie. Musimy wrocic do tego miejsca powyzej. I do Dogonow tez musimy.

sobota, 25 września 2010

Wspomnienia

Czesto musze odpowiadac na pytanie, jak to sie stalo, ze zdecydowalam sie leczyc w Senegalu.
Najwazniejszy z powodow brzmial: bo jesli przyjdzie mi zdechnac, to chce obok moich najblizszych - meza i dzieci. Mysl, ze mam ich zostawic na dlugie miesiace albo i na zawsze, byla nie do zniesienia. Zatem gdy tylko pojawila sie mozliwosc leczenia tutaj na miejscu, a bilet do Polski byl juz kupiony, lekarz w Polsce narajony przez niezawodna moja kolezanke, uczepilam sie jej i zostalam.

W ciagu dwoch dni zweryfikowalam dr Kocura i wyczytalam co sie dalo o RSM. Leczenie tego raka jest wlasciwie malo skomplikowane i niewiele sie zmienilo od kilkunastu lat. Operacja + naswietlania. Albo naswietlania + operacja. Mozna to jeszcze poprawic chemia (jak w moim przypadku), wtedy efekt naswietlania mocniejszy i efekty uboczne kur...o mocne.

Leczenie jest ekspresowe. Trzy miesiace i remisja. Jesli calkowita, to super, a jesli czesciowa, to po kilku miesiacach do piachu. W jednym i drugim przypadku wolalabym pozostac z Rodzinka.
Poza tym spedzac zime w Polsce? O nie, dziekuje bardzo.

PS
Czy szanowni czytelnicy nie dostaja krecka od przeskokow tematycznych? Rak, Senegal i bieganie...

Wzmacniam pupcie, wzmacniam nozki

Zabralam sie takze za wzmacnianie nog. Nadal nie moge sie przemoc i usiasc przy tych okropnych silowych maszynach. Instruktor pomogl mi wiec naszkicowac plan cwiczen silowych bez maszyn:


- w lezeniu na plecach, nogi zgiete opieraja sie o podloge – unoszenie tylka (x 24), unoszenie tylka na jednej nodze (2 x 24), zmiana nogi,

- w kleku podpatrym wznoszenie w gore nogi prostej (16), zgietej (16), do boku (16) i na ukos (16), zmiana nogi,

- w kleku podpartym bokiem wznoszenie nogi w bok (16 na kazda noga), to na wzmacnianie „boczkow” moich,

- polprzysiady (20) i cwiercprzysiady (20).

W planach mam jeszcze inne cwiczenia. Na razie to wystarczy.

Podsumowujac moje ostatnie dwa tygodnie, smialo moge powiedziec, ze byly one bardzo sportowe. Cieszy mnie to nie tylko ze wzgledu na rosnaca forme, ale takze „efekt porzadkujacy”, jaki w moje zycie wnosi bieganie. Trzeba sobie zaplanowac, opracowac, wczesnie polozyc sie spac i trzymac sie w miare konsekwentnie wlasnych zamierzen. Lad i porzadek, element nudnawy, ale bardzo porzadany.

piątek, 24 września 2010

Rozgrzewka

Podczas minionego tygodnia popracowalam nad rozgrzewka i wzmacnianiem nog i tylka (za rada Hankiskakanki). Przejrzalam co proponuje internet i stworzylam pietnastominutowy rozruch, uwzgledniajac moje potrzeby indywidualne, czyli koniecznosc intensywnego rozruszania i rozgrzania bioder.

Rozgrzewke podzielilam na trzy czesci, dwie pierwsze sa statyczne (w miejscu), trzecia dynamiczna; kazda trwa m.w. piec minut. Prezentuje sie to tak:

I Rozruch ogolny wszystkich czesci ciala, zaczynajac od glowy, tulowia, przez rece, nogi itd. Wzorowalam sie, a wlasciwie to spapugowalam calosc ze starego programu Cindy Crawford, ktory kilkanascie lat temu pomogl mi w dochodzeniu do formy po pierwszym i drugim porodzie. Ten maly wstepniak wlasciwie stal sie dla mnie archetypem rozruchu, moje cialo lubi go, no i nie mam problemow z zapamietaniem sekwencji cwiczen, przez co wykonuje je wlasciwie automatycznie.

II Druga czesc poswiecona nogom. Cwiczenia w miejscu przy drazku albo drzewie – wymachy nog w bok i na wprost (8 razy w kazda strone). Przenoszenie ciezaru ciala w rozkroku z jednej nogi na druga z lekkim poglebianiem (x8), wypady (kazda noga x8), przysiady (x8). Po tym jeszcze raz skrety tulowia (nie za duzo i nie za intensywnie, by nie nie doprowadzic przed treningiem do zwiotczenia tego mojego paska biodrowego).

III Rozgrzewka w biegu. Odcinek ok. 20 metorw, tam i z powrotem z wymachami rak, krokiem dostawnym, wyskokami, skretami. Troche jak to pokazuje Staszewski (krecenie kolanami niezapomniany widok, chle chle), a troche jak nas uczyl nauczyciel wuefu w podstawowce – rozgrzewka przed meczem koszykowi. Odpuszczam sobie sklony w biegu, sa dla mnie zbyt obciazajace odcinek ledzwiowy kregoslupa.

Mysle, ze taka rozgrzewka powinna wystarczyc. Wyprobowalam ja dwa razy przed 25 minutowym biegiem i efekt chyba byl dobry, po biegu i pieciominutowym rozciaganiu moje „boki” nie przypominaly mi o swoim istnieniu, czyli nie bolalo.

Za to wczoraj bolal mnie znow pas biodrowy, pupa i dol plecow. Sama jestem sobie winna - poszlam na step i body jam. Duzo podskokow, sklonow i roznych innych monotonnych ruchow (chociaz sam body jam monotonny nie jest, wrecz przeciwnie, bawie sie podczas tych zajec jak dziecko), za malo rozciagania. I tutaj smutna konkluzja. Powinnam zrezygnowac z „cwiczenia wszystkiego i jak leci”, jesli na prawde mam w kwietniu przebiec 10 kilometrow albo polmaraton. Tylko ze ja tak lubie zajecia z fitnessu. Jest jeszcze jeden powod, dla ktorego bede musiala ograniczyc fitness. Zeby bez uszczerbku na zyciu rodzinnym zmiescic w tygodniu to wszystko co powinnam robic i na co mam ochote, musialabym sama zostac instruktorem :D. Ech, i po cholere czlowiek szedl na studia, zamiast dwadziesia lat temu machnac kurs instruktora. Robilabym teraz to co lubie i byla (jeszcze) szczesliwszym czlowiekiem.

niedziela, 19 września 2010

Halo

Poplynelismy dzisiaj na wakacyjna wysepke Ngore. Pomoczyc kupry w wodzie. Zastanawialam sie, czy wziac aparat, ostatecznie zrezygnowalam.
I oczywiscie zaluje - Srednia wypatrzyla "tecze wokol slonca" - efekt hallo. Godzine trwal i szydzil ze mnie...

czwartek, 16 września 2010

Najmlodszy

Doktor Kocur usunal Najmlodszemu nitke. W znieczuleniu miejscowym, a dokladniej psiknawszy psikaczem. Najmlodszy bedzie mial co wspominac, bo odbylo sie to na sali operacyjnej, na ktorej bylam operowana dziewiec miesiecy temu. Pediatra zlekcewazyla sprawe, twierdzac, ze nitka wrosnieta w ciulka nie przeszkodzi mu w przyszlosci dzieci robic. Chyba wszyscy sie zgodza, ze nalezy zmienic pediatre.

Kolezanka zapytala mnie dzisiaj, jak to bylo z mowieniem u moich dzieci, bo jej synek niedlugo dwa lata konczy i wyslawia sie dosc oszczednie. I zaczelam wspominac. Najstarsza zaczela trajkotac wczesnie. W wieku 9 lat przyjechala do Senegalu, zlapala francuski w mig i jest dwujezyczna. Srednia urodzila sie jeszcze w Polsce, osiadla ze mna w Senegalu w wieku dwoch lat. Jako dwulatka mowila calymi zdaniami po polsku i ... mowila ciagle, co mam wrazenie zostalo jej do dzisiaj. Gdy szlam do pracy Srednia zostawala z opiekunka, prosta dziewczyna mowiaca tylko w woolof. No i dziecko w ciagu kilku tygodni zalapalo lokalny jezyk i w wieku niecalych trzech lat robilo mi za tlumacza. W przedszkolu doszedl francuski; to bylo jej za duzo, przestala mowic po polsku, chociaz wszystko rozumiala. Dwa lata pozniej Starsza w przyplywie zazdrosci, ze mlodsza siostra taka lingwistka, powiedziala - pojdziesz do szkoly to Ci jezyk utna, jak bedziesz w woolof mowic. Wiec Srednia porzuciala woolof, wrocila do polskiego. Dzis jest dwujezyczna fr/woolof, po polsku mowi swietnie, lecz nie pisze (moje zaniedbanie).

Za to Najmlodszy, urodzony juz tutaj, przez pierwsze trzy lata prawie wcale nie mowil. A jak juz cos powiedzial, to tylko rodzina mogla go zrozumiec, bo mieszal trzy jezyki.

Zasadnicza roznica miedzy chlopcem a dziewczynkami w kwestii wypowiadania sie?
Pomagalam dzisiaj Najmlodszemu w lekcjach. Zwykle robi to tatus, ja z moim francuskim z bozej laski to im tylko w glowach i zeszytach moge namieszac, no ale tatus ciagle zwiedza poludnie kraju, nie bylo zatem wyjscia. Najmlodszy musial wypelnic ankiete, w ktorej bylo m.in. takie pytanie: po co chodzisz do szkoly. Chodze do szkoly zeby sie uczyc, odpowiedzial. Zachecam go - no ale po co jeszcze - zeby dowiedziec sie wiecej, zeby w przyszlosci zostac inzynierem, lekarzem, stazakiem, zeby poznac swiat, ludzi itd. A on na to - no ale to to samo, wystarczy - zeby sie uczyc.
Tak, dziwne, ale pod moim bokiem wyrasta mistrz krotkiej formy. Jak widac, ONI tak maja od urodzenia.




Projekt przeciwdzialania RSM

Najlepszymi metodami zapobiegania RSM sa szczepienia i cytologia. Obie metody nie do zrealizowania w krajach biednych, z kilku powodow. Pierwszym z nich jest wysoki koszt; szczepienia sa po prostu za drogie, podobnie zreszta z cytologia. Drugim – klopotliwosc - wymaz pobierany jest w kilku zaledwie laboratoriach w Dakarze, wysylany pozniej do Francji. Postawienie diagnozy wymaga zatem kilku wizyt u lekarza i w laboratorium. Ostatni powod to oczywiscie brak wiedzy. W praktyce wyglada to tak, ze zaledwie maly procent mieszkanek Dakaru robi w miare regularnie cytologie, reszta nie ma takiej mozliwosci.


Dlatego w Senegalu, podobnie jak w innych krajach rozwijajacych sie, proponuje sie kobietom badania alternatywne, w celu wykrycia i zapobiegania zmianom mogacym prowadzic do rozwoju raka szyjki macicy. Jest to badanie wizualne po zaaplikowaniu na szyjke macicy roztworu kwasu octowego, a nastepnie plynu lugola. Jesli dochodzi do niebezpiecznych zmian, oba roztwory zabarwiaja szyjke w charakterystyczny sposob. Nastepny krok to badanie w powiekszeniu (kolposkop), zamrazanie lub wypalanie. Wartosc diagnostyczna tej metody jest nieco nizsza od klasycznego wymazu, jednak w przypadku braku mozliwosci przeprowadzenia cytologii, jest akceptowana przez Swiatowa Organizacje Zdrowia.

W Senegalu RSM jest choroba w 80% przypadkow smiertelna. Dlatego tak wazne jest przeciwdzialanie jej za pomoca powyzszej metody. Pomimo, ze jest ona nieskomplikowana technicznie i dosc latwa do przeprowadzenia (moze ja wykonywac takze personel paramedyczny), nie jest jeszcze powszechnie stosowana. Dlatego kazdego roku Doktor Kocur przeprowadza akcje skryningowe starajac sie dotrzec do kobiet z najubozszych srodowisk. Podczas takiej sesji wyjazdowej organizuje sie szeroka kampanie informacyjna, przeprowadza badania i zabiegi, szkoli personel. Zwykle jest to ciekawe i barwne wydarzenie w zyciu danej populacji. Odswietnie ubrane kobiety zasiadaja pod baldachimami, wysluchujac w ciszy i skupieniu slow lekarzy.

Doktor podkresla – zalatwiamy sie wtedy z potencjalnym rakiem podczas jednej wizyty – rozpoznanie zmian i zlikwidowanie ich. Musimy to zrobic na pierwszej wizycie, bo prawopodobienstwo, ze kobieta nie trafi drugi raz do lekarza jest bardzo duze. Podczas kazdej akcji doktor oraz przeszkolony przez niego personel, wykrywa zwykle kilkanascie przypadkow zmian i kilka rakow inwazyjnych.

Pisze o tym dosc szczegolowo, bo chcialam prosic Was o zacisniecie kciukow. Bede dzialac w Senegalu w stowarzyszeniu wspierajacym takie akcje. I razem z polska fundacja wystartujemy z projektem (akcja skryningowa + kampania informacyja + doposazenie) w konkursie na projekty rozwojowe finansowane przez Polska Pomoc Rozwojowa. Czy warto? - Jesli podczas takiej akcji uda sie ocalic dwie, trzy kobiety, ba, jedna nawet, to zawsze warto – powiedzial wczoraj Doktor Kocur (a moje uwielbienie dla niego poszybowalo do zenitu).

Nasze blogi

Bylo milo i przyjemnie do czasu. Dialogowalysmy sobie z wojowniczkami we trojke, czworke albo i liczniej, zagladalam do kolezanek z "kciukasow" caly czas bez swiadomosci, ze taki moment moze nadejsc.

Joanna wyszperala kolejna "kolezanke". I znow bolesny skurcz serca. I kolejny, po wiadomosciach od cudownej JaInki, kobiety o niespotykanej sile charakteru.

Poczulam, ze nie jestesmy juz po tej samej stronie. Bo choc w kazdej chwili moze mnie zlapac i cofnac sprzed (maratonskiego) finiszu paskuda o nazwie "wznowa", to jednak ja nie zyje juz z codziennym poczuciem udzialu w walce o wlasne zycie.

I znow powtorze slowa Poli. Dziewczyny, nie chce by tak sie dzialo. Walczcie z cholerstwem, dolaczcie do mnie i razem wejdzmy na podium z napisem - zdrowa.

środa, 15 września 2010

Pozegnanie

Ciezko mi znalezc jakies sensowne slowa. Pola napisala o co chodzi.

wtorek, 14 września 2010

Biegowy rachunek sumienia

Polowa wrzesnia, za miesiac ruszaja tu rozne amatorskie grupki biegajacych, najwyzszy czas na podsumowanie "osiagniec" i nakreslenie celow.

Z moim bieganiem nie jest najlepiej. Waga sie ustabilizowala okolo 49 kilogramow, wiec pod tym wzgledem nie jest zle. "Gore" mam nadal przerazliwie chuda, ale "doly" najwyrazniej sie wzmocnily (mam nadzieje, ze to miesnie, a nie tluszczyk). Chodze do mojego klubu na zajecia z body dance i strech i jak cos mi sie tam innego nawinie, sporadycznie plywam, silownie omijam szerokim lukiem. Biegam zaledwie dwa razy w tygodniu i to nie wiecej niz 25 minut, wiec... mysle, ze nie mozna tego nawet nazwac bieganiem. Na wiecej zwyczajnie brakuje mi sil, to znaczy oddechowo jest ok, moge dalej, tylko czuje jakby "zmeczenie materialu". No i po bieganiu boli w dole plecow i biodra w kierunku posladkow (po fr to chyba bande illio - tibiale, po pol nie wiem jeszcze). Uciazliwe to bardzo i nieprzyjemne. Wstyd sie przyznac, ale winna jest prawdopodobnie byle jaka rozgrzewka i byle jakie rozciaganie po biegu. Naswietlania kobaltem i rozlegla operacja w miednicy tez maja swoje znaczenie, mysle jednak, ze drugorzedne. Kolejny powod braku postepow jest natury organizacyjnej. Starsza nadal ma wakacje, Maz urlop, nie zalapalismy jeszcze zadnego rytmu i trudno mi nakreslic jakikolwiek plan tygodnia. Wiem wiem, zlej baletnicy.... i mistrzowie organizacji na pewno by sobie poradzili w mojej sytuacji. Ale ja mistrzem organizacji nie jestem i juz. Za trzy, cztery tygodnie wszystko powinno lagodnie i samostnie sie nakreslic, czyli kiedy czas wolny, godziny sportow dzieci, kto i kiedy bierze samochod.

Juz raz pisalam o tym. Najwyzszy czas zabrac sie za bieganie z glowa. Cele na ten miesiac sa dwa:
1. Zajac sie rozgrzewka i rozciaganiem. Wyszukac i opracowac optymalne dla mnie cwiczenia, wbic sobie do glowy, zabetonowac i wykonywac zawsze.
2. Rozbiegac sie, by w pazdzierniku moc powiedziec "biegam/truchtam swobodnie 40 minut".

Nie wyglada to imponujaco i zdolowalo mnie niezle. Plasuje mnie to gdzies w dolach grupy "biegasz 30 minut", czyli slaba baza. Ciagle jestem na poczatku drogi po polmaratonu.

poniedziałek, 13 września 2010

I znow mecz

I znow gra Marsylia a Najmlodszy jej kibicuje.
A ja znow kibicuje tym drugim, bo znow mi sie nazwa podoba - Monako. Podobnie jak w przypadku poprzedniego meczu, nie mialabym nic przeciwko...

Bylo swieto

trzy dni temu. Swieto Korité. Swietowalismy u szwagierki.

To ja, witam Panstwa
To My
Zarelko


Najmlodszy przeszkadza kuzynkom


Srednia

Korite, swieto zakonczenia Ramadanu.
Rano tausiowie z synkami pedza w rozwianych bubu (vide zdjecie tatusia) do meczetu. Dokladniej - pod meczet, bo w srodku za malo miejsca. Modla sie, wysluchuja kazania, a w drodze powrotnej witaja sie z sasiadami blizszymi i dalszymi, slowami: balma ah (wybacz mi), balma na laa, balma ah (wybaczam ci, ty tez mi wybacz). Dzien przeprosin i wybaczania sobie krzywd i urazow. Piekne swieto.
Obiad tego dnia jest wyjatkowy - kurczaki albo baranina. Potem ciasta, slodkie napoje, owoce. Odwiedziny u krewnych, znajomych, sasiadow.
Lubie swieto Korite.

niedziela, 12 września 2010

Koziolki

fika mi zoladek. Od polnocy.
Pierwsza chorobka po raku, czyli pierwsza od roku. Bardzo dobry wynik.

A mialam miec taki piekny weekendzik. Maz w ramach urlopu zwiedza ze Srednia poludnie kraju, Najmlodszy nocuje u kuzyna. Zostala mi chata wolna i samochod w garazu (na lewych dyplomatycznych papierach, hle hle, bo jeszcze nie przerejestrowany). Mialam wiec piekny plan - wsiasc w autko, zalozyc okularki ciemne, opuscic szybe i z lokciem za oknem i rozwianym wlosem przejechac sie wolniutko po nadmorskim bulwarze. Plan precyzyjnie nakreslony przez Basianghe. Kochana, zrealizujemy go dopiero jak tu przylecisz.

Bo bola mnie nawet oczy, wydalam dolem i gora i leb peka. Kolega dowiozl mi metronidazol. Kochany kolega.

piątek, 10 września 2010

O Murzynach

Slowo przez wszystkich Afrykanow mieszkajacych w Polsce znienawidzone. Funkcjonuje w jezyku polskim od bardzo dawna  i ma wydzwiek neutralny - mowia purysci jezykowi. Nabralo znaczenia pojoratywnego i najczesciej w takim znaczeniu jest uzywane - odpowiadaja przeciwnicy i trudno sie z nimi nie zgodzic.

Ja i moj maz oczywiscie tez nie lubimy. Ale w spory juz sie nie wdajemy. Swojego czasu sledzilam dyskusje na ten temat na pewnym zaangazowanym ideowo portalu. Argument dla mnie koronny - po co uzywac nazwy ktora komus sprawia przykrosc. Moja rodzina w Polsce mowi zwykle - Afrykanie lub Czarni (Afrykanczycy brzmi strrrrrasznie).

Czytalam ostatnio Sredniej Pipi. Moze pamietacie kim byl tato Pipi? Byl piratem. Ale po tym gdy go zmylo z pokladu i wyrzucilo w Afryce zostal... krolem murzynskim. Co to jest murzyn, pyta Srednia?
Skoro przez dwanascie lat jej zywota, mimo dlugich wakacji w Polsce, obozow harcerskich, zabaw z rowiesnikami, Srednia nie dowiedziala sie, kto to Murzyn, malo tego - nikt nie przykleil jej geby Murzynki, to tylko mozemy sobie powiedziec - wielka z niej szczesciara. 

Takie nalepy dzialaja oczywiscie w dwie strony. Funkcjonuje w Senegalu odpowiednik polskigo murzyna.
Tuuuuubaaaaab, dra sie dzieciaki za mna. Slowo, ktore w przeszlosci znaczylo podobno - ten, kto potrafi leczyc, w miejscowym jezyku woolof znaczy po prostu bialy lub Francuz, stalo sie zmora kazdego bialasa w Afryce Zachodniej.

czwartek, 9 września 2010

Koniec Ramadanu bliski

Jesli dzisiaj wieczorem bedzie widac mlodziutki ksiezyc, to jutro koniec Ramadanu. I wielkie zarcie za dnia.
Hurrrra, wreszcie przestanie mnie budzic nad ranem mlaskanie meza, ktory na wyscigi ze switem zjadal swoje sniadanko.

Najmlodszy mimo mojego zakazu poscil dwa dni. Osmiolatek. I jaki dumny byl z tego (ja troche tez...).

Na jutrzejsze swieto upieklam 6 ciast, z czego 4 na wynos.
Ide odpoczac. I cieszyc sie z wiadomosci jakie naplynely od Joanny.

wtorek, 7 września 2010

Ciuciu

Bylam na kontroli u Kocura. Wsz ok, markery zdyscyplinowane, krewka w formie, na macanego tez wsz dobrze. Powinnismy sie wiec zobaczyc dopiero w styczniu, ale zobaczymy sie wczesniej, dokladniej - za tydzien.

Kocur jest swietnym chirurgiem. A wlasnie chirurga potrzebuje moj Najmlodszy. Calkiem niedawno odkrylismy, ze po obrzezaniu ktore przeszedl trzy lata temu, cos mu tam w ciuciu zostalo - jakby wrosniete dwa kawalki nitki po szwie. Pediatra nie wie co z tym zrobic. Kocur na pewno bedzie wiedzial.

niedziela, 5 września 2010

Szczepienia na RSM

Zbulwersowal mnie ten artykul. Poznanskie matki nie szczepia swoich corek przeciwko rakowi szyjki macicy; zaledwie 70% skorzystalo z mozliwosci darmowego zaszczepienia swej trzynastolatki (szczepionka kosztuje grubo ponad 1000 PLN). Wine za to ma podobno ponosic zly PR szczepionki, ze bywa szkodliwa, ze gdzies ktos umarl po niej, albo ze nie chroni calkowicie przed rakiem szyjki macicy.

O ironio - w ubieglym roku, na kilka tygodni zanim dowiedzialam sie, ze sama mam tego gnoja, rozmawialam z kobieta mi bardzo bliska, ktora swojej corki nie zdecydowala sie zaszczepic. Podobnie jak wiekszosc matek z klasy tej dziewczynki, ze wspanialej poznanskiej spolecznej szkoly Lejery. Uslyszalam wowczas, ze RSM dotyczy przeciez kobiet:
- rozpoczynajacych bardzo wczesnie wspolzycie,
- majacych wielu partnerow
- rodzacych wiele dzieci lub usuwajacych ciaze
- palacych papierosy, zle sie odzywiajacych
- ogolnie kobiet z nizin spolecznych
a fakt, ze dziewczynka zostanie zaszczepiona, moze sprzyjac wlasnie wczesniejszemu rozpoczeciu wspolzycia, bo dziecie bedzie sie czulo bezpiecznie i nie bedzie sie balo - "zarazenia" brodawczakiem. A przeciez MOJEJ corki, zaden z tych problemow nie dotyczy.

Ilez trzeba miec w sobie pychy, by tak powiedziec?

Swoja droga, wszystkie, albo wiekszosc powyzszych "argumentow" przytaczana jest na stronach internetowych o RSM. Maja to byc czynniki sprzyjajace zachorowalnosci.

A gdy wynaleziona zostanie szczepionka na AIDS, swietoszkowate panie rowniez nie zaszczepia swoich dzieci?

czwartek, 2 września 2010

Zapasy

Senegalczycy, jak chyba wszyscy Afrykanie, pasjonuja sie wielce pilka nozna. Kazdy mecz z udzialem reprezentacji budzi wielkie emocje. Pamietam te sprzed 8 lat, kiedy to w meczu otwierajacym mistrzostwa swiata, Senegal pokonal Francje. To byl nie tylko mecz. To bylo wydarzenie historyczne; Senegal pokonal bylego kolonizatora.

Sam mecz mial przebieg dramatyczny. Slupki, poprzeczki, spalone. Siedzialam rozwalona i gruba jak beczka na fotelu i gdakalam - jesli Senegal strzeli choc jedna bramke, a ja urodze chlopca, to dam mu imie tego pilkarza. Urodzilam dwa dni pozniej. Najmlodszy otrzymal jednak imie po dziadku - piekny (arab) :D. Nie moglam go skrzywdzic i dac imie Pap Buba...

Drugi sport narodowy to tradycyjne zapasy senegalskie. Jak to w zapasach, jeden zawodnik musi powalic drugiego. Zdawaloby sie nic ciekawego. Ale przyjechac do Senegalu i nie widziec TYCH zapasow, to jakby nic nie widziec. Zawody trwaja kilka godzin, sama walka zaledwie kilka minut, czasami sekund. Przed walka sa parady druzyn przeciwnikow, tance, spiewy griotow, czary - serio, polewanie sie specjalnymi popluczynami, przystarajanie w gri-gri - na glowie, ramionach, udach. I to wszystko mozna zobaczyc na wielkim stadionie narodowym lub w telewizji (jak mi ktos podpowie jak zamiescic filmik z netu to tu go wkleje)

Przy hotelowej plazy cwiczyla wlasnie taka druzyna. Bylo na co popatrzec.
(zdjecia z hotelowej plazy z grudnia 2009, kilka dni przed moja operacja, fot: Basiangha)

Odkrylam niedawno, ze niedaleko nas, na takim pustym ugorze jak nasz pierdolnik, inna grupa zapasnikow wysypala czysty piaseczek i robi codzienne treningi. Ech zamarzylo mi sie, zeby tak pod moim oknem kuchennym panowie sobie fikali. Zdawalabym wtedy relacje fotograficzna co dwa dni :D

środa, 1 września 2010

Relacji z wakacji cd

Wakacje, mimo calej swej wakacyjnej cudownosci, byly dosc monotonne : dzieciaki krazyly miedzy basenem, morzem i stolem, ja krazylam dodatkowo miedzy kuchnia a rozdziawionymi paszczami dzieciorow, ktore bez wzgledu na ilosc pochlonietego zarla co dwie godziny wolaly – jestem glodny/a!


W kuchni natykalam sie czesto na zyrantke hotelu – N, urocza Francuzke pochodaca z Algierii, pochylajaca sie ciagle nad mikserem. Opowiedziala mi swoja historie. Od kilku lat N cierpiala na luszczyce. Leczyla sie we Francji masciami, sterydami i czym tam trzeba. Nie pomagalo, bylo coraz gorzej. Rozczarowana zachodnia medycyna zdecydowala sie zaniechac kuracji i przyleciala do Senegalu. Leczy sie tutaj tradycyjnymi masciami na bazie masla karite (maslosza) u jakiegos miejscowego znachora. Znachorstwo jest w Senegalu eufemistycznie nazywane „medycyna tradycyjna” i ogolnie wiele krzywdy ludziom robi. Ale w przypadku N dziala!!! Dziewczyna odwrocila sie plecami do swiata zachodniego, zmienila nawyki zywieniowe, smaruje sie tymi paskudztwami, moczy w oceanie, medytuje, nie wiem co tam jeszcze robi, ale domyslam sie, ze znachor na niej swoje czarodziejskie praktyki odprawia. Wszystkie strupy jej sie pogoily.

Zagladam N przez ramie, co ona tam pichci w kuchni. Robi sobie najzwyklejsze smoothie na bazie mango, papai, rodzynek, bananow, migdalow, cytryny zielonej, bazylii i miety. Zywila sie tym przez piec dni celem oczyszczenia i odchudzenia – bidna po sterydach bardzo sie zaokraglila. Jej koktajle byly pyszne i ... slodkie. Za slodkie by mogla schudnac. Widzac jednak jej wielki entuzjazm i efekty w postaci aksamitnej skory koloru kawy z mlekiem, postanowilam nie uswiadamiac jej co do wysokosci indeksu glikemicznego jej zarelka, podnoszonego jeszcze starannym rozdrabnianiem.

A cele mialysmy dokladnie przeciwstawne – ona schudnac, ja przytyc. Pilysmy wiec razem pysznotki, potem ja jadlam moj normalny posilek poprawiany za kazdym razem dorodnym mango. Sezon mangowy sie konczy, trzeba sie najesc na zapas. Czulam sie doprawdy bardzo dobrze odzywiona, tym bardziej, ze jelitka nie protestowaly wcale. Po posilku N medytowala na siedzaco lub lezaco, a mnie znow nosilo; plywalam, lazilam, biegalam. N nie schudla, ja nie przytylam.

Po powrocie zdziwilo mnie, jak szybko moj organizm przyzwyczail sie do zwiekszonej dawki cukru i domaga sie go teraz. Zeby uniknac grzesznego polaczenia maki i cukru, moje zwiekszone potrzeby zaspokajam (hle hle) ... daktylami. Wszak podczas Ramadanu, w zadnym domu nie moze go zabrknac. Ale o tym, nastepnym razem.

Aha, a N jak tylko wraca do Francji, zaraz jej sie choroba odnawia. Nasmiewam sie wiec z niej, ze jest skazana na Senegal.