sobota, 31 lipca 2010

Pisze do Ciebie ten list z tesknota

, moja Droga Kolezanko. Bardzo za Toba tesknie. Przypomina mi o Tobie kwiatek, na ktory codziennie patrze, wspominajac wspolnie spedzone chwile. Pewnie nie poznajesz kwiatka. To ten, ktory dostalam od Ciebie po przeprowadzce do nowego mieszkania i po drugiej chemii. Mial to byc baobab bonsai...
Baobabik mial ze dwadziescia centymetrow i piec malych listeczkow, z ktorymi szybko sobie poradzilam - uschly po tygodniu. Kolejne, ktore sie pojawily, tez dlugo nie pociagnely.
Prawdopodobnie nie mozemy zyc pod jednym dachem - ja i baobab bonsai. Bo gdy tylko wyjechalam, cholerstwo puscilo pedy - 50 cm w 6 tygodni, hoho, on chyba jednak nie jest bonsai.


Moja Droga Kolezanko.
Ciekawi mnie kilka spraw - czy on teraz, po moim powrocie, zdechnie?
I czy podczas kolejnych 6 tygodni pusci znow 50 cm? I podczas kolejnych i podczas kolejnych? Ty jestes dobra z matmy, to oblicz, jak on bedzie wygladal po Twoim powrocie w pazdzierniku.

Aha. I szukam podobnego dla Was. Zwlaszcza, ze domek macie mniejszy od naszego...
Caluje Cie mocno, Droga Kolezanko, teskniac szczerze.

Twoja Ania

czwartek, 29 lipca 2010

Miejsca do biegania

Jedyne w miare zdrowe miejsce do biegania znajduje sie kilka kilometrow od mojego miejsca zamieszkania. Dokladniej, po drugiej stronie lotniska.

Dakar jest polwyspem, a to miejsce, nazywajace sie Almadi, to polwysep na polwyspie. Najdrozsza dzielnica, najdalej na zachod wysuniety kawalek Afryki. Opisalam go kiedys tutaj.
Moze kiedys tam zamieszkam. Na razie pobieguje tam.

Pieknosc

Kroluje u nas w domu skonczona Pieknosc.
Ja niestety nia nie jestem.
Pieknosc nazywa sie Minou i zawladnela naszymi sercami jeszcze przed moim wyjazdem do Polski. Uwielbiam na nia patrzec, jest taka... doskonala. Jedyna wada - od trzech dni sra na stryszku.

wtorek, 27 lipca 2010

Post o niczym

Nie mam nic do przekazania. Jestem otepiala po porannej narkozie celem kolonoskipii i gastroskopii za jednym zamachem. Potrzymali mnie w szpitalu od wczoraj, jak sie wczesniej domyslilam, zebym nie zezarla za duzo i za pozno i zeby pan doc kupy nie widzial tylko jelitka. Widzial. Czyste i zdrowe. Wiec odfajkowane.

Otepiala jestem tez przez upal. Wilgotny i lepki. Nic sie nie chce. A fabryka pradu nie wyrabia sie z produkcja. Jedno z drugim bardzo mocno zwiazane, bo bez klimatyzacji i wentylatora trudno spac, pracowac, zyc.
Ech, a w Polsce chlody...

sobota, 24 lipca 2010

Bieganie w warunkach ekstremalnych

Dobita wpisem Poli poszlam pobiegac. Z mezem. Zalamka totalna - maz odpadl w polowie. Nie zebym taka super byla. To raczej z jego kondycja nie najlepiej.
====
Dotychczas biegalam w Dakarze albo po ruchomej biezni (dowiedzialam sie, ze w ten sposob cwicze tylko podskoki a nie bieganie), albo po nadmorskim bulwarze. Dzisiaj postanowilam pobiegac po mojej sredniozamoznej dzielnicy. Chyba nie bede kontynuowac. Grozi to skreceniem kostek na wybojach i rozkopach, dzieciarnia krzyczy "bonzur tubab", stezenie spalin przyprawia o zawrot glowy.
====
Podoba mi sie poznawanie miasta w biegu. Zauwazylam to juz wczesniej w krainie goniacych Burkow. Wiele widac w tempie okolo 8 km/h - duzo wolniej niz w samochodzie, a jednak szybciej niz spacerowo. Polecam :D

piątek, 23 lipca 2010

Wrocilam

I jak na razie goraco nie jest. To znaczy jest, ale nie tak jak w Bolandzie; tylko 31 stopni, za to przy wyzszej wilgotnosci.

W drodze, wkurzylam sie na SN Braksels, bo nie informujac ludzi polaczyl sobie lot do Dakar z lotem do Banjul (Gambia). Skutkiem czego lot wydluzyl sie o 3 godziny i miedzyladowanie z ryzowisku. Hehehe, balam sie, ze dla naszego wielkiego bowinga nie starczy pasa startowego. A i wszystkim zlosliwym nasmiewajacym sie z Gambii, ze niby tylko jedna droga asfaltowa tam jest, donosze, ze widzialam z lotu ptaka dwie, krzyzujace sie. Zaczynaja oplywac w dostatek.
Zastanawialam sie, czy nie wyasiasc i poprosic o audiencje u prezydenta Gambii, Yaya Jammeha. On sie oglasza, ze Hiva leczy. Moze daje tez rade z raczydlem i by mi zapewnil swiety spokoj nowotworowy dla mnie i kilku osob w Bolandzie.
Straszne, co?

Przyznaje, ze wczoraj narzekalam. Wilgotno, pylowo, brudnawo, prad wylaczaja ciagle. Dzisiaj poszlam do szpitala utoczyc krwi, bo w poniedzialek robia mi pelne badanie na k..., pokrecilam sie po tym "strasznym" miescie, zalatwilam kilka spraw i ... poczulam sie szczesliwa. Sama nie wiem z jakiego powodu.

Wyniki krwi juz doslali netem. Pier... leukocyty, limfocyty i neutrofile ruszyly swoje swiete tylki i rosna. Za wolno na moje oko; trudno.

środa, 21 lipca 2010

Wracam

Jutro, z samego rana. Po poludniu bede juz na miejscu. Serce rozdarte i wielki rozkrok. Miedzy kawalkami rodziny, kultury itepe.

Jeszcze dzisiaj przebiezka w Parku Krasinskiego, jedno, dwa spotkania i fruuu.

A w Senegalu srodek lata. Goraco jak w piekielku.

sobota, 17 lipca 2010

Spadki formy; upadki Armstronga

Przeczytałam dwie książki Lanca Armstronga ("Mój powrót do życia" i "Liczy się każda sekunda"). On także miewał napady paniki w zw. z ewentualnością wznowy. Zaimponował mi prostota, z jaką o tym pisze. Bo ja bardzo się tych incydentów paniki wstydzę - szkodzą one mojemu imidżowi siłaczki/wojowniczki ;) Bez sensu, prawda?

Armstrong przyznaje się, że bywał wtedy nieznośny dla otoczenia, robił dodatkowe badania, wykonywał pewne czynności w sposób kompulsywny lub wręcz przeciwnie, rezygnował z aktywności i zapadał w stan bliski letargu. Zwłaszcza w pierwszym roku po zakończeniu leczenia.

Mam podobnie. Przed lękiem uciekam. Dosłownie - idę pobiegać. On wsiadał na rower. Udowadniam sobie w ten sposób, że jestem zdrowa. Gorzej, jeśli trafi się dzień taki jak dzisiaj. Spadek formy, temperatura 35 stopni i duchota nieziemska. Zamiast zamierzonych 40 minut ciągłego biegu daję radę zaledwie 3 razu po 10 minut. I leje się ze mnie. Później przez pół dnia powraca do mnie pytanie - co się za tym kryje? Czy tylko pogoda???

Ech, dobrze, że Armstrong napisał te książki. I szkoda, że nie ma już szans na wygranie po raz 8 Tour de France.

piątek, 16 lipca 2010

Słownik pielęgniarsko - polski

Jemy - wcale nie oznacza, że pielęgniarka będzie jadła wspólnie z nami zupę, którą przyniosła; pol.: smacznego

Dobrze się czuje? - pielęgniarka zapytuje nas o samopoczucie, nie pyta nas wcale o zdrowie osoby stojącej za nami, lub np naszego męża; pol.: Dobrze się pan/pani czuje?

Boli ją? j/w; To pytanie również jest skierowane do nas i dotyczy nas; pol. czy panią boli?

Niech usiądzie - ale to juuż klasyka. Bałam się, by Najstarsza nie odpowiedziała - niech się w dupę pocałuje, bo Wszechmogąca Pani Pielęgniarka filmu raczej nie widziała.

środa, 14 lipca 2010

Potworne przezycia dni poprzednich

A bylo to tak.

Siedziałam z najstarszą w krainie goniących Burków, już zbierałyśmy się do powrotu, gdy ostatniej nocy Najstarsza dostała boleści brzucha. Straszliwych. Z wymiotami i omdleniem.
Był więc szpital w nocy z niedzieli na poniedziałek. Poniedziałek obserwacja i badania. We wtorek laparoskopowa operacja. Dzisiaj Najstarsza marudzi, gości przyjmuje i jutro wychodzi. Wycięli jej potworniaka (potworniej brzmi niż jest). Tak się paskudnie umieścił za macicą, że na USG było widać tylko mały kawałek. Chwała pani ordynator, która jako stara szkoła uczona na macanego, wyczuła palpacyjnie.
I chwała powiatowemu szpitalowi w Szamotułach za czujność (w Poznaniu Najstarsza 4 razy była zbywana na ostrych dyżurach i prawie obśmiewana za delikatność panienki przed okresem). Chwała chirurgowi, że uratował jajnik i że dał radę laparoskopowo, bo nie każdy potrafi.

Powiem Wam, lepiej samemu chorować, niż patrzeć jak cierpi najbliższy. Zwłaszcza dziecko.

Idę odespać.

środa, 7 lipca 2010

Wszystko dla...

Siedze dalej w tej milusiej miejscowosci, gdzie kundle, kejtry - po poznansku, gonia za biegajacymi. Biegam, gadam z Najstarsza i sie odzywiam. No wlasnie, od poczatku choroby nie jadam, tylko sie odzywiam.

Wszystko zreszta takim nabozenstwem traci od pazdziernika 2009.
Nie obzeram sie porzeczkami, tylko robie sobie kuracje witaminowoCe.
Szparagi dobrze na siki robia, zawsze mnie bawilo, jak mocz po nim wanieje. Teraz oczyszczam nerki jedzac szparagi, pietruszke itd. Owsianke na sniadanie jadlam od zawsze. Ale teraz jem ja z pelna swiadomoscia jak mi ten blonnik dobrze robi na jelitko.

Wszystko jest inne. I nigdy nie bedzie takie jak bylo (to zdanie dla najukochanszego Slubnego, ktory zaczal mnie czytac). I dobrze. Bo jest swiadomiej i pelniej.

wtorek, 6 lipca 2010

Postrach(y) biegacza

Juz wiem, co jest najwiekszym wrogiem/postrachem biegacza. Zwlaszcza w malych miasteczkach, jak Szamotuly pod Poznaniem, gdzie sobie odpoczywam razem z Najstarsza.
Otoz sa to BURKI. Wsiowe, zlosliwe, jazgotliwe, wybiegajace niespodziewanie zza parkanu z rozdziawiona paszcza i goniace za biegaczem.

Ale wiem tez, czego sie burki boja.
Boja sie panicznie gestu siegania po kamien lub patyk.

Bede biegac z kijem.

czwartek, 1 lipca 2010

Chwila prawdy

Przyszedł na nią czas. Trzeba sprawdzić co mi tam w jelicie siedzi.
W Senegalu zrobię cale badanie na k, a tutaj tylko sigmoidoskopie, czyli bagatelka - około 60 cm. Niestety, protokół jak przy kolo, czyli trzeba z siebie wszystko wysr..., czyli trzeba zażyć paskudne coś, po czym lata się do kibla.

Przeczytałam dokładnie jakie są skutki uboczne, żeby oczywiście je mieć. No i mam. Czuję się trochę jak po cisplatynie.
Ale tylko do kolacji.

Swoją drogą, Ci lekarze co zaglądają do ..., to chyba specjalizacje za kare dostali.


Już po.
Bum. To kamień z serca. Ostatni.
Ogólnie ok, nic onkologicznego.